Ostatnie tygodnie były bardzo intensywne. Ciągle w drodze, a jak w nie w drodze, to po prostu trzeba było nadrabiać zaległości w pracy. Działo się dużo – z Flicką wybiegałyśmy dwa pierwsze miejsca, dostałam upragnioną licencję, wzruszyłam się startem psich staruszków i poznałam szczecińskiego maszera i jego dwa psiaki, z którymi teraz trenujemy do Mistrzostw Polski.
Ale po kolei…. Drugi weekend października to zawody psich zaprzęgów na warszawskich Młocinach organizowanych przez Fundację Przyjaźni Ludzi i Zwierząt CZE-NE-KA. Młociny są fajne, jeśli ktoś zaczyna przygodę ze startami – dlatego namawiałam Was do spróbowania swoich sił w canicrossie właśnie tam (poza tym Młociny mają swój specyficzny klimat – urocze jest na przykład to, że zgłoszenie na zawody trzeba wysyłać tradycyjną pocztą;)).
Na Młocinach debiutowali Iwona i Fado z Psich Wędrówek. Co więcej, Iwona biegła nie tylko z psem, ale i z synkiem, który ujrzy świat dopiero za kilka miesięcy. Dlatego – Iwona, dla mnie to Ty jesteś zwyciężczynią biegów na Młocinach!
![]() |
Odliczanie do startu. |
Wybiegałyśmy z Flicką pierwsze miejsce w Warszawie, jednak ciepła, październikowa pogoda dała się psu we znaki, szczególnie pierwszego dnia. No i jeszcze te amory na trasie – kiedy minęłyśmy Iwonę i Fado, Flicka już niemal do końca obracała łeb sprawdzając, czy przystojniak Fadziasty na pewno za nami biegnie (w efekcie miałyśmy czas niemal o pół minuty gorszy, niż drugiego dnia, kiedy było chłodniej i kiedy startowałyśmy jako pierwsze).
Nasze wyniki (dystans ok. 2600 m):
pierwszy dzień: 10’16
drugi dzień: 9’48
Kolejny weekend to zawody w Raszowej na Opolszczyźnie. Przed wyjazdem dostałam licencję zawodnika Polskiego Związku Sportu Psich Zaprzęgów. Oznacza to, że w Raszowej mogłam wystartować już nie w Lidze Zaprzęgowej (która jest dla wszystkich – po szczegóły odsyłam do CANICROSSOWEGO ALFABETU), a w Pucharze Polski.
Zawody w Raszowej organizował klub Cze-Mi. Trasy płaskie, ale bardzo fajne – sporo zakrętów, piękne tereny wokół stawów. Niestety znowu słońce… Dla ludzi fajnie, dla psów – bardzo źle. Pierwszego dnia miałyśmy z Flicką pierwszy czas w Pucharze Polski (PP). Jeśli jednak wziąć pod uwagę również Ligę Zaprzęgową (LZ) – to miałyśmy drugi czas w canicrossie kobiet za rewelacyjną wprost Czeszką Kateriną Bluchovą. Byłyśmy za to o dwie sekundy lepsze od startującej w LZ kolejnej zawodniczki z Czech.
Drugiego dnia czekał nas dłuższy dystans, ale start miał być masowy – w canicrossie były więc dwa biegi: wspólny kobiet i mężczyzn w PP, oraz wspólny kobiet i mężczyzn w LZ.
![]() |
Masowy start canicrossu. |
Cieszyłam się, bo biegłyśmy razem ze świetnymi chłopakami z UKS „Sokolik”. To dawało szansę, że Flicka pięknie się rozpędzi w pogoni za nimi. I tak było – ale mniej więcej do trzeciego kilometra. Jednak kiedy za kolejnym z zakrętów straciła „Sokolików” z oczu, z psiego galopu przeszła w kłus i myślała tylko o tym, jak skręcić do stawu, który musiałyśmy obiec. Po raz kolejny zwyciężyła słoneczna pogoda, mimo że przed startem schłodziłam Flickę, zanurzając ją całą w wodzie. To przełożyło się na nasz czas – ostatni kilometr to bardziej trucht, niż bieg (to co nadrobiłyśmy na początku, straciłyśmy właśnie na końcówce). Czeszka z LZ, od której pierwszego dnia byłyśmy dwie sekundy szybsze, drugiego dnia zrobiła czas lepszy niemal o minutę. Utrzymałyśmy za to pierwsze miejsce w PP.
Nasze wyniki:
3400 m (pierwszy dzień) – 13’54
4100 m (drugi dzień) – 16’48
W Raszowej po raz pierwszy zobaczyłam start klasy Happy Dog. To start dla psich staruszków – psów, które ze względu na swój wiek, nie mogą już biegać jak dawniej. Happy Dog to swoisty hołd i podziękowanie dla nich. Ruszyły wszystkie razem, zarówno te ciągnące wózki, jak i biegnące przed hulajnogą czy rowerem, oraz te startujące w canicrossie – niesamowity i wruszający widok! (niektóre psiaki wcale nie biegły wolniej od swoich młodszych kolegów). Na koniec wszystkie dostały dyplomy za zajęcie pierwszego miejsca.
![]() |
Start klasy Happy Dog. Najstarszy psiak, który pobiegł, ma 15 lat. |
No i wreszcie najważniejsze! Przed Raszową okazało się, że w Szczecinie jest ktoś, kto również trenuje psie zaprzęgi! To Andrzej Szach z klubu Cze-Mi, który startuje na hulajnodze lub wózku (zaczynał od bikejoringu) i ma dwa świetne psiaki – 12-letniego wyżła Cypa, i pięcioletniego greystera Baka. Do Raszowej pojechaliśmy więc razem.
Co więcej – mamy za sobą już pierwszy wspólny szczeciński trening. To było najlepsze nasze bieganie w tym sezonie!
Teraz szukujemy się do startu w Mistrzostwach Polski – 8-9 listopada w Witowie k. Piątku. Szczękam zębami z zimna i jednocześnie cieszę się, że wreszcie temperatura jest idealna dla Flicki. Jak dla mnie w Witowie może być nawet poniżej zera.
Co tu dużo mówić – marzę o podium na Mistrzostwach Polski, ale łatwo nie będzie. Nasze rywalki to świetne biegaczki ze wspaniałymi psiakami. Trzymajcie więc za nas kciuki i łapy – my na pewno damy z siebie wszystko!
Zdjęcia: G. Kita. Waśkowski Team, M. Ros.
>>>ZOBACZ TAKŻE
Minikowo – zwycięstwo i psi bunt
Bieganie z psem – jak to się robi