Jest sprawa. A właściwie fajna akcja. Bo czasem najlepiej wziąć sprawy w swoje ręce. Albo w łapy. A chodzi o śmieci w lesie.
Na czym to polega?
Podczas spaceru w lesie zabierz ze sobą pięć śmieci. Zrób zdjęcie, wrzuć na facebooka, instagram, twittera albo w relacje na fb czy insta i koniecznie dodaj dwa hasztagi: #śmieciwłapy i #zabierz5zlasu
Mój przełom
Nie cierpię zbierać śmieci. Nigdy sama nie poszłam na żadną masową akcję związaną ze sprzątaniem. I wierz mi, przychodzi mi to z trudem, ale z ręką na sercu mogę powiedzieć, że od paru tygodni z każdego spaceru po lesie wracam z jakimiś śmieciami. Owszem, kiedyś jakieś sporadyczne zrywy mi się zdarzały, ale bywało też, że tydzień w tydzień szłam tą samą ścieżką i mijałam tę samą porzuconą butelkę po izotoniku złoszcząc się, że nikt jej jeszcze nie zabrał (już jej tam nie ma, zabrałam niedawno i cholernie fajnie teraz tamtędy iść i patrzeć w TO miejsce, gdzie leżała i psuła wszystko).
Lata temu zachwyciła mnie książka „Przełom” napisana przez Williama Brattona, legendę nowojorskiej policji. Pisał w niej m. in. o teorii wybitych szyb. W dużym skrócie – chodzi o to, że brak reakcji na łamanie drobnych norm (np. tłuczenie szyb w oknach) sprzyja wzrostowi przestępczości. I mam głębokie przekonanie, że tak samo jest ze śmieceniem. Jeśli gdzieś leży choćby jedna pusta puszka, łatwiej dorzucić kolejną i kolejną. I zupełnie przestać dbać o to miejsce.
Przełomem dla mnie było zabranie rozbitej butelki, która leżała ukryta w brązowych liściach na szlaku w środku Puszczy Bukowej. Niosłam to szkło w ręku, prawie dwa kilometry do najbliższego śmietnika. Bałam się, że jak zostanie w lesie, ktoś zrobi sobie przez to szkło krzywdę – człowiek albo zwierzę. Jak wrzuciłam je do śmietnika, to zwyczajnie, po ludzku, poczułam się dobrze.
Psiarze wkraczają do akcji!
Potem przeczytałam o akcji #zabierz5zlasu (na jakiejś grzybowej grupie;)). Ludzie wrzucali zdjęcia zebranych śmieci i to mnie zmobilizowało. Nie od razu byłam w stanie zabrać pięć. Mój wewnętrzny opór w tej kwestii był wręcz absurdalny, bo wcale nie chodzi o brzydzenie się. Zaczynałam więc od wzięcia choć jednej butelki lub puszki.
Teraz skrzyknęliśmy się w grupie psich blogerów. Do istniejącej akcji #zabierz5zlasu dorzuciliśmy superpsiarski i unikalny hasztag czyli #śmieciwłapy.
Będzie mi ogromnie miło, jeśli i Ty dołączysz. I być może tak, jak ja, przełamiesz swoje opory. Uwierz, fajne uczucie (choć nadal nie jest łatwo).
Co to za akcja?
#zabierz5zlasu to akcja Lasów Państwowych. Ale nie żadna odgórna, bo wyszła od samych leśników. Na pomysł, aby podczas każdego spaceru po lesie zabrać pięć śmieci wpadł w lipcu leśnik z Nadleśnictwa Kolbudy. Zaraz potem ideę podchwycił leśnik z Daleszyc, który wymyślił hasztag #zabierz5zlasu – od tego momentu akcja zaczęła rozprzestrzeniać się wiralowo, tym bardziej, że wiele osób wrzucając zdjęcie zebranych śmieci nominuje do wyzwania swoich znajomych.
O czym warto wiedzieć?
Czasem znajdziesz w lesie dzikie wysypisko, albo śmieci duże i ciężkie, których nie jesteś w stanie zabrać. Zrób zdjęcie, postaraj się precyzyjnie określić lokalizację – za pomocą GPS, albo np. sprawdź jaki to kwartał lasu (w LP to takie betonowe słupki, na których są numery kwartałów), znajdź jakiś charakterystyczny punkt w pobliżu – i najważniejsze, poinformuj o leżących śmieciach właściciela terenu. Jeśli to Lasy Państwowe, lasy miejskie albo teren gminy czy miasta – pracownicy do tego wyznaczeni powinni uprzątnąć teren). Najtrudniej, jeśli to las prywatny – prywatni właściciele nie mają obowiązku sprzątać (niestety). Ja już mam to przetestowane – leśnicy uprzątnęli zgłoszone przeze mnie wysypisko (m. in. stara lodówka, tapczan i mnóstwo innych gratów). Zamiast narzekać, warto działać.
TO CO? ŚMIECI W ŁAPY? Ruszamy na leśne spacery, zbieramy śmieci i chwalimy się. Odnajdziemy się w sieci po hasztagach.