Zanim napiszę o książce, opowiem o pewnym zdarzeniu. Na początku marca byłam w Krakowie. To był służbowy wyjazd, ale kiedy tylko mogę, na takie wyjazdy zabieram ze sobą Flickę. Szłyśmy przez Planty żwawym marszem, bo po wizycie na jednym z miejscowych wybiegów dla psów, trzeba było już iść na umówione spotkanie. I wtedy właśnie minęłyśmy kobietę w towarzystwie goldenki. Suczki obwąchały się, a pani pochwaliła, że Flicka ładnie chodzi na smyczy. Być może nie zapamiętałabym tego spotkania, ale w tym czasie mijała nas młoda dziewczyna, która z uśmiechem ukłoniła się kobiecie, mówiąc: „Dzień dobry, pani profesor!”. Zastanawiałam się, na jakim kierunku owa kobieta wykłada. Pomyślałam też, sądząc po tonie z jakim studentka się z nią witała, że na pewno jest lubiana.
„Tajemnica” pani i goldenki z Krakowa wyjaśniła się, kiedy w moje ręce trafiła książka Jolanty Antas „Rozmowy z psem, czyli komunikacja międzygatunkowa”. Jedno spojrzenie na zdjęcie z tyłu okładki i wszystko jasne! To była właśnie Jolanta Antas i jej Fraszka! A prof. dr hab. Jolanta Antas jest kierownikiem Zakładu Teorii Komunikacji na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Przyznam, że książka przeleżała swoje na półce, nim znalazłam czas, żeby ją przeczytać. I kiedy wreszcie zaczęłam – pochłonęła mnie bez reszty. To książka z typu tych, które bardzo lubię czytać – dobrze i lekko napisana opowieść konkretnego człowieka o jego życiu, doświadczeniach, przygodach. W tym przypadku opowieść Jolanty Antas o jej życiu z kolejnymi psami, które są głównymi bohaterami tej książki. To opowieść o tym, jak autorka uczy się psiego języka i jak uczy swoje psy rozumieć oczekiwania człowieka. To tym samym poradnik, jak takiej międzygatunkowej komunikacji się nauczyć i jakimi zasadami się ona rządzi.
Choć przeczytałam książkę z ogromną przyjemnością, jej część poradnikowa budzi momentami moje wątpliwości i sprzeciw. Nie jestem psim szkoleniowcem. Flicka jest moim pierwszym psem i tak naprawdę cały czas uczę się, jak z psem się obchodzić, jak się z nim porozumiewać. I Jolanta Antas bije mnie w tym doświadczeniu na głowę. Tym bardziej dziwią mnie fragmenty takie, jak np. ten:
A jak nauczyć psa reakcji na komendę „siad”? No, to jest tak łatwe, że może nie warto o tym pisać. Ale na wszelki wypadek napiszę: po prostu mówimy do psa (ale zawsze głosem łagodnym, choć dobitnym) „siad” i przyciskamy mu tyłek ręką do ziemi tak mocno, jak usiądzie.
Bo faktycznie – nauczenie psa siadania jest bajecznie łatwe. Wystarczy unieść dłoń ze smakołykiem nad głowę psa, a on sam, zadzierając łeb, automatycznie usiądzie! Zmuszanie do siadu? Nie pasuje mi to i już. Tak samo jak np. teoria, że zabawy patykiem, albo zabawy w szarpanie są dla psa złe.
Mimo tych zgrzytów – książkę gorąco polecam. Chociażby po to, żeby samemu ocenić zawarte w niej wskazówki. Ale też po to, aby dowiedzieć się, czy Fana Mzuri (wyżeł niemiecki) skosztowała faszerowanych jajek Wisławy Szymborskiej. I przeczytać o tym, jak Chmurka (seter angielski) przynosiła studentom UJ szczęście na egzaminach. Albo dowiedzieć się, czy Fraszka ślini służbową korespondencję swojej opiekunki. Anegdoty i opowiastki z życia są siłą tej książki.
Dla mnie ciekawy jest też rozdział o psich wystawach, na które z Chmurką jeździła autorka. Zupełnie nieznany mi świat hodowców i konkursów piękności psów – i mądre podejście Jolanty Antas do tej pogoni za psimi trofeami.
Ta książka pokazuje też bardzo bliski mi sposób na wspólne życie z psem. Dla mnie jedno z najważniejszych zdań publikacji to wspaniała rada, pod którą podpisuję się obiema rękami (a Flicka przybija łapą):
Staraj się zabierać ze sobą psa zawsze tam, gdzie tylko możesz go ze sobą zabrać.
KŚ
PS. To post scriptum piszę tydzień po tym, jak opublikowałam recenzję. Przez ten czas sporo rozmawiałam z profesor Jolantą Antas. Rozmawiałyśmy między innymi o wspomnianej nauce siadania. O „nieszczęsnym siadzie” – jak mówi Autorka, bo przyznaje, że to po prostu odprysk starych szkół wychowania psów i że nie powinien taki fragment znaleźć się w książce. Ja swojego zdania nie zmieniam – mimo tych niefortunnych fragmentów, książkę polecam.