MOIM ZDANIEM: Kolczatki grozy

W moim rodzinnym miasteczku pies pogryzł kobietę. Ba! Rzucił się na nią. I – jak donosi lokalna prasa – gdyby nie pomoc przypadkowego kierowcy i strażników miejskich, pies niechybnie zagryzłby człowieka. Wszyscy dyskutują teraz o strasznym psie, który chciał zamordować. Mało kto zauważa istotny szczegół: zbyt ciasno założona kolczatka.

Najpierw zadzwoniła do mnie wzburzona siostra. Wściekła wręcz. Bo w małym mieście wieści szybko się rozchodzą. Szczególnie takie. Sąsiadka powiedziała siostrze, że po tym, co się stało (a dowiedziała się z „Gazety Gryfińskiej”), boi się psów. I najlepiej, żeby moja siostra od tej pory trzymała swoją sukę krótko. W końcu pies, który pogryzł to owczarek niemiecki, a suka mojej siostry – to mix owczarka właśnie.

Żeby Wam oddać grozę całej sytuacji, zacytuję fragmenty tekstu z „Gazety Gryfińskiej”.

„…pochyla się nad zwierzęciem [kobieta], chce poprawić mu obrożę. Nagle pies atakuje, gryzie ją w rękę, potem skacze na ramię po raz drugi i kolejny (…) Na szczęście przejeżdża obok samochód, kierowca (…) wciąga do środka ranną kobietę.”

Kierowca wzywa straż miejską i za chwilę na miejscu pojawiają się dwaj funkcjonariusze. Cytatów ciąg dalszy:

„Pies biegał wokół samochodu, w którym znajdowała się poszkodowana – relacjonuje Radosław Kaliński, strażnik miejski. – …wyglądało to tak, jakby chciał zagryź zaatakowaną kobietę – relacjonuje. Drugi ze strażników (…) udał się po zestaw do łapania psów. Zwierzę jednak nie czekało, nie mogąc dostać się do swojej ofiary zaczęło zmierzać w kierunku placu zabaw, gdzie przebywało wiele rodzin. Na jego drodze stanął Radosław Kaliński.”

Dalej jest o tym, jak dzielny strażnik, który „w dłoniach miał tylko pałkę wielofunkcyjną” zajął psa do czasu, kiedy pojawił się drugi strażnik z chwytakiem. Normalnie Hitchcock padłby z wrażenia! Dalej już nuda. Kobieta, która nie jest właścicielką, a jedynie opiekowała się psem, trafiła do szpitala, pies do weterynarza. I dalej jeszcze większa nuda. Idę o zakład, że większość czytelników zakończyła lekturę artykułu właśnie w tym miejscu. Bo pies szczepiony, bo weterynarz mówi, że łagodny i ułożony. Podaje też prawdopodobną przyczynę całej sytuacji:

„…pies miał źle założoną obrożę typu kolczatka. Obroża była zbyt ciasna, może to psa bolało, wokół było gwarno i to mogło wywołać taki atak” – to słowa weterynarza Krzysztofa Dancewicza. Schowane gdzieś na końcu, bo przecież popsułyby ten pełen emocji opis ataku.

Też jestem dziennikarką. Też pracowałam długi czas w mediach lokalnych. Taka historia to – wybaczcie cynizm – doskonały kąsek dla takiej gazety. Coś, co potrafi podnieść sprzedaż numeru. Jest krew, jest ofiara, jest krwiożercza bestia, są zagrożone niewinne dzieci na placu zabaw, są dzielni strażnicy i dzielny przypadkowy kierowca. Czegóż więcej trzeba?

Przeczytałam ten tekst kilka razy. I zadałam sobie pytanie. Jak ja bym to napisała? Zakładając, że w nosie mam jakąś misję dziennikarską, podnoszenie świadomości ludu, itepe, itede. Zakładając, że moim celem jest tylko i wyłącznie podniesienie sprzedaży. I wiecie co? Uważam, że autor tekstu (podpisany rr) – wybaczcie dosadność – spieprzył sprawę na całej linii. Mnie zawsze uczono, że jak piszę tego typu tekst to najważniejsze informacje idą na początek, te najmniej ważne na koniec. Tak, żeby redaktor, który musi skrócić tekst, ciął od końca. Gdyby więc ciął, wyrzuciłby, że pies łagodny, że kolczatka i tak dalej.

No i właśnie. Tu dochodzimy do sedna. Kolczatki. Bólu psa. To moim zdaniem prawdziwy hit tej historii! Ta kolczatka powinna być już w leadzie tekstu. Krzyczeć od początku do czytelnika: Pies chciał zagryźć kobietę, bo ta zadała mu ból kolczatką.

Gdybym chciała jeszcze bardziej tabloidowo? Bardzo proszę, ludzie uwielbiają tanią sensację (200 dodatkowych egzemplarzy w statystykach sprzedażowych jak nic): Kolczatki grozy! Zamienią twojego pupila w potwora. Gryfinianka omal nie straciła życia!

Możecie się pukać w czoło. Ale wiecie co? Być może po takim tekście moja siostra nie dzwoniłaby z wiadomością, że ludzie w Gryfinie boją się teraz psów. Tylko że opiekunowie psów masowo pozbywają się kolczatek.