Kiedy w Lesie Kabackim w Warszawie pojawiły się tabliczki zakazujące wstępu z psami, wśrod psiarzy zawrzało. Mi też, mimo że nie mieszkam już w Warszawie, trudno pogodzić się z taką decyzją. Rozmawiałam o tym z Andżeliką Gackowską, zastępcą dyrektora Lasów Miejskich Warszawa.
Dlaczego został wprowadzony zakaz wstępu dla psów do Lasu Kabackiego? I od kiedy są tabliczki?
Tabliczki są od niedawna, niespełna od miesiąca. Sam zakaz wynika z Ustawy o ochronie przyrody. Art 15, ust. 1. tej ustawy mówi, że w parkach narodowych oraz rezerwatach zabrania się wprowadzania psów na obszary objęte ochrona czynną, z wyjątkiem miejsc i na zasadach wskazanych w planie ochrony. A Las Kabacki jest w całości objęty czynną ochroną rezerwatową.
Ale w całej Polsce wiele jest parków narodowych i rezerwatów, gdzie psy mogą wejść. Nie szukając daleko Warszawy to chociażby Kampinoski Park Narodowy. Dlaczego psy nie mogą chodzić po lesie wyznaczonymi szlakami i na smyczy?
Plan ochrony nie został zrobiony ot, tak, z kapelusza. Prace nad nim trwały siedem lat. W trakcie prac nad tym planem stwierdzono, że psy mają negatywny wpływ na zwierzęta tam żyjące. O ile dziki radzą sobie, bo w razie czego dzik jest w stanie nawet rozpruć psa, to gorzej z sarnami i innymi zwierzętami. Nieustannie płoszone żyją w ciągłym stresie. Poza tym w weekendy, kiedy w Lesie Kabackim jest duża ilość spacerowiczów i osób z psami, dochodzi do większej liczby wypadków komunikacyjnych z udziałem dzikich zwierząt, które płoszone przez psy wybiegają na ulice.
Ale przecież nie tylko psy płoszą zwierzynę. Czy na ludzi również nałożono jakieś dodatkowe obostrzenia?
W stosunku do osób odwiedzających Las Kabacki istnieją również ograniczenia – ograniczono możliwość poruszania się do wytyczonych szlaków pieszych i pieszo-rowerowych. Ponadto ludzie puszczający psy luzem zazwyczaj poruszają się po wytyczonych szlakach i istniejących drogach, podczas gdy psy biegają wewnątrz drzewostanów.
Jeszcze kilka lat temu mieszkałam w Warszawie i byłam częstym gościem w Lesie Kabackim. Często biegałam tam z psem, oczywiście zawsze na smyczy. Pamiętam nawet tabliczki informujące o konieczności trzymania psa na smyczy. Psy w Lesie Kabackim były zawsze. Co się nagle zmieniło?
Po prostu zaktualizowaliśmy oznakowanie informujące o zasadach korzystania z rezerwatu. Obowiązek oznakowania został ujęty w Planie Ochrony jako jedno z zadań do wykonania. Po prostu tabliczki pojawiły się teraz, a sam zakaz formalnie obowiązywał już wcześniej, wynikał z zapisów ustawy o ochronnie przyrody. Z Lasem Kabackim jest tak, że wcześniej obowiązywał tu plan urządzenia, który był ważny do 2001 roku. I dopiero w 2016 roku, tak jak mówiłam wcześniej, po długoletnich pracach, został uchwalony plan ochrony.
A od kiedy ten las jest rezerwatem?
Od 11 sierpnia 1980 roku. Wtedy powołano dwa rezerwaty: Las Kabacki i Łosiowe Błota. Chcę tylko dodać, że w Warszawie psy legalnie mogą wchodzić tylko na teren jednego rezerwatu, czyli nad Jeziorko Czerniakowskie. Do wszystkich pozostałych rezerwatów mają zakaz wstępu.
Czy zakaz obowiązuje w całym lesie? Nie ma żadnych wyjątków, żadnych wyznaczonych miejsc czy szlaków, gdzie można wejść z psem?
Zakaz obowiązuje w całym Lesie Kabackim.
I nie ma żadnej szansy, aby to zmienić?
To nie do mnie pytanie, a do Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska. Plan ochrony jest ważny przez 20 lat. I powiem szczerze, to bardzo dobry plan, chociażby dlatego, że mówi o otulinie rezerwatu. To bardzo ogranicza zapędy deweloperów. Lasy Miejskie brały udział w konsultacjach i tworzeniu planu i to otulina oraz możliwość prowadzenia prac w rezerwacie były jednymi z kluczowych rzeczy, o które walczyliśmy. Zakaz wprowadzania psów to tak naprawdę jedna z tych mniej istotnych.
Dla psiarzy wręcz przeciwnie…
A wie pani, że dostajemy też bardzo dużo głosów od tych, którzy są bardzo zadowoleni, że wreszcie będą mogli spokojnie spacerować i żaden pies do nich nie podbiegnie? Ja przez kilka lat pracowałam w Lesie Kabackim. I mimo, że nawet sama ustawa o lasach wyraźnie mówi, że w lesie pies musi być na smyczy, nie było dnia, żeby nie podbiegł do mnie luzem biegający pies.
Może należało surowo egzekwować ten wymóg? Bo teraz cierpią też ci, którzy wyprowadzali psy na smyczy.
Z egzekwowaniem nie jest łatwo. My nie mamy straży leśnej. Jeśli przyłapiemy kogoś na łamaniu prawa musimy wzywać straż miejską lub policję. Wiadomo, że luzem biegający pies po lesie nie jest dla nikogo priorytetową sprawą. Jeśli człowiek dodatkowo nie ma przy sobie dokumentu, a na spacer z psem wiele osób nie bierze,wezwana Straż Miejska lub Policja musiałaby wieźć go na komendę w celu ustalenia tożsamości i wystawienia mandatu. Zwykle więc i tak kończyło się na pouczeniu. Teraz kilka razy w miesiącu mamy wspólne patrole ze strażą miejską i wspólnie rozmawiamy z właścicielami psów o zagrożeniach, które te zwierzęta stanowią dla rezerwatu.
A jeśli psiarze skrzykną się i będą domagać się złagodzenia zapisu w planie ochrony?
Mam nadzieję, że nie. Bo to nie jest tak, że da się zmienić jeden zapis. Cała procedura ruszy na nowo i ewentualna zmiana zapisów planu może potrwać dłuższy czas. Uważam że w okolicy rezerwatu powinny zostać stworzone miejsca dla psów. Ale to już jest w rękach dzielnic, ponieważ Lasy Miejskie nie administrują gruntami poza rezerwatem. Zachęcam również do składania takich projektów do Budżetu Partycypacyjnego.
***
Dla nas Las Kabacki to miejsce szczególne. Kiedy mieszkaliśmy w Warszawie praktycznie byłam tam co tydzień, miałyśmy tam z Pauliną i jej psiakami naszą pętelkę biegową. Strasznej jakości jest ten film, ale teraz cieszę się, że kiedyś go wrzuciłam na YT… Dokładnie cztery lata temu…