Wybiegi dla psów? Jak najwięcej!

Warszawiacy żywo dyskutują o planowanym Psim Parku, który ma powstać na Polu Mokotowskim. Najbardziej dziwi mnie to, jak wielu psiarzy jest przeciwnych utworzeniu tego miejsca. Z perspektywy wybiegowego Eldorado, jakim jest Szczecin mówię z całym przekonaniem: wybiegi są dobre, wybiegi są w miastach potrzebne. I wcale nie stanowią ograniczenia dla psiarzy. Wręcz przeciwnie – dają o wiele większe możliwości fajnego spędzania czasu z psem.

Mieszkam na os. Bukowym w Szczecinie. Jeden wybieg mam 15 minut żwawym spacerkiem od domu, na sąsiednim osiedlu (wybieg na os. Majowym – przydałoby mu się porządne odświeżenie). Drugi – godzinkę spaceru Puszczą Bukową lub kilkanaście minut jazdy autobusem (wybieg w Zdrojach przy jez. Szmaragdowym). I na tych wybiegach bywam najczęściej. Miałam jednak przyjemność być z Flicką na świetnym wybiegu przy ul. Taczaka (zadbany, ładny – fragment na zdjęciu powyżej) i największym wybiegu w mieście – przy ul. Arkońskiej. W sumie w Szczecinie jest pięć wybiegów, a lokalne media informowały, że w tym roku mają powstać kolejne dwa.

Szczecin, wybieg przy Arkońskiej. Na zdjęciu widać mniej więcej jedną trzecią całego terenu.
Szczecin, wybieg przy Arkońskiej. Na zdjęciu widać mniej więcej jedną trzecią całego terenu.

Przez ponad trzy lata mieszkania z psem w Warszawie mogłam tylko pomarzyć o takich miejscach (istniejące wcześniej w Warszawie minitereny przeznaczone dla psów trudno nazywać wybiegami). Ten w Wilanowie i ten przy Ogrodzie Krasińskich powstały już po naszej przeprowadzce.

Dlaczego uważam, że wybiegi dla psów są potrzebne? Oto trzy najważniejsze dla mnie powody:

1. Wybiegi są ogrodzone. Dla mnie oznacza to jedno: są bezpieczne. W mieście miejsca, z których pies nie wyleci w ferworze zabawy na ulicę, są na wagę złota. Na wybiegu mogę puścić psa bez obaw, że ucieknie.

2. O wiele rzeczy nie trzeba się na wybiegu martwić. Psy mogą bawić się ze sobą, a ludzie mogą się skupić co najwyżej na tym, żeby bawiły się „grzecznie”, a nie na tym, czy za chwilę sfora bawiących się psiaków nie staranuje jakiegoś dziecka, albo nie wpadnie na rowerzystę czy biegacza.

3. Wybieg daje nowe możliwości. Na wybiegu można z psem trenować, wprawiać się w socjalizacji, ćwiczyć skupienie czy przywołanie i wreszcie (co też jest wielkim plusem przecież) nawiązać nowe znajomości.

 

Wybieg w szczecińskich Zdrojach. Zabawa na całego! (fot. Kamila Tatoń/Zapsieni w sieci)
Wybieg w szczecińskich Zdrojach. Zabawa na całego! (fot. Kamila Tatoń/Zapsieni w sieci)

Kiedy słyszę argumenty przeciwników wybiegów, najczęściej pojawia się taki, że oto teraz psy zostaną zepchnięte do gett-wybiegów i tylko tam będzie wolno im biegać.To naprawdę tak nie działa. Z psem na smyczy mogę spacerować przecież po całym mieście. I mnóstwo jest też miejsc, gdzie – gdybym chciała – mogłabym puścić luzem psa.

Częstym argumentem jest też to, że psy na wybiegu się nie dogadają, pogryzą, duże będą męczyć małe itd. Owszem, chociaż mi nic takiego się nie przytrafiło (a byłam już na paru dużych, wybiegowych psich spędach), wiem, że niektórzy rzeczywiście różne niemiłe sytuacje mieli. Ale ja miałam mnóstwo takich sytuacji poza wybiegami!

Czym więc się różni niewychowany, agresywny pies puszczony luzem na terenie ogrodzonym, od tego, który biega sobie luzem po terenie ogólnodostępnym?

Według mnie tym, że zarówno niekulturalnego właściciela jak i agresywnego psa, łatwiej doprowadzić do porządku na terenie ogrodzonym. I czy dla takiego agresora nie będzie świetnym ćwiczeniem nauka spokojnego chodzenia (na smyczy) tuż za ogrodzeniem wybiegu, kiedy w zasięgu wzroku ma inne psy (które do niego nie podbiegną i nie zniszczą tym samym trudu, jaki w szkolenie wkłada opiekun!)? Wiem, że już to pisałam, ale powtórzę – wybieg to nie ograniczenie, ale nowe możliwości! Także dla psów z problemami.

Owszem – jest kilka ważnych warunków, które moim zdaniem powinny być spełnione, żeby istnienie wybiegu rzeczywiście miało sens: 

Wybieg musi być odpowiednio duży. Dog Park w Wilanowie jest fajny, ale taki pies jak Flicka może tam co najwyżej poćwiczyć agilitowe sztuczki, bo teren jest za mały, żeby swobodnie się rozpędziła, wybieg przy Ogrodzie Krasińskim – to absolutnie minimalna wielkość wybiegu, mniejsze po prostu nie mają sensu. Planowany Psi Park na Polu Mokotowskim będzie miał 2 hektary – to osiem razy więcej, niż ten przy Ogrodzie Krasińskich.

– Wybieg nie może być prostokątnym pustym placem. Tu wzorem jest dla mnie szczeciński wybieg przy Arkońskiej. Jest na nim wielki plac do ganianek, kilka zakamarków z drzewami i krzakami (Flicka uwielbia zostawić całe towarzystwo i pójść sobie w te krzaki węszyć – prawie jak gigant, tylko pod kontrolą 😉 ) i znajdująca się zupełnie z boku część z przeszkodami do ćwiczeń. Każdy znajdzie coś fajnego dla siebie.

– Takich wybiegów musi być w mieście co najmniej kilka. W takim mieście jak Warszawa jeden wybieg z prawdziwego zdarzenia na dzielnicę to absolutne minimum. (Mimo, że Szczecin wciąż tu daję jako wzór – tu też wybiegów jest za mało i dobrze, że miasto też problem dostrzega)

Tak, wiem – dyskusja dotycząca zagospodarowania Pola Mokotowskiego to także dyskusja o planowanej wycince drzew. Ale powołam się tu na tekst Jakuba Chełmińskiego ze stołecznej Gazety Wyborczej – w przypadku wybiegu chodzi o dwa drzewa i trzy krzewy. Cały komentarz Kuby do tej sprawy można przeczytać TU (i ja się z nim również zgadzam). Bo mimo wszystko odnoszę wrażenie, że jednak nie o drzewa tu chodzi, a o to, że protestujący (w tym także psiarze) wybiegu nie chcą. I tego nie jestem w stanie zrozumieć.

***

Na zakończenie, zobaczcie jak wygląda szczeciński wybieg przy os. Majowym (wybaczcie jakość filmiku, wstawiam go, bo widać na nim, jak duży jest to teren – a nie jest to największy wybieg w mieście):