Bieganie z psem – jak to się robi

Wiele osób mnie pyta – jak biegać z psem? I jest to pytanie bardzo zasadne. Bo okazuje się, że większość psów biegania z człowiekiem musi się nauczyć. Nie jestem ekspertem, ale po prostu podzielę się moim doświadczeniem.

Pierwsza rzecz to mity. Na przykład taki, że każdy husky lubi biegać. Albo że york do biegania się nie nadaje. Biegać może KAŻDY ZDROWY PIES. We wszystkich poradnikach (ale też na przykład regulaminach zawodów biegowych z psami) znajdziemy jednak obostrzenie dotyczące wieku: magiczna granica to rok. Chodzi o to, aby szkielet psa był już całkowicie ukształtowany. Szczeniak powinien mieć dużo ruchu, zabawy, socjalizacji – ale z regularnymi treningami biegowymi lepiej poczekać. Każdą wątpliwość warto konsultować z weterynarzem.

Ja zaczęłam biegać z Flicką, kiedy miała ponad rok. Nie konsultowałyśmy tego z weterynarzem, bo nie widziałam takiej potrzeby – jest psem całkowicie zdrowym, nie ma żadnych problemów, a typ rasy nie ma skłonności np. do chorób stawów.

Z bieganiem z psem jest dokładnie tak, jak ze wszystkim innym, co dotyczy funkcjonowania psa w ludzkim świecie. Na samym początku warto zastanowić się, czego oczekujemy od wspólnych treningów, co chcemy osiągnąć, jakie możliwości i motywację do biegania ma nasz pies – i na tej podstawie ustalić zasady, których będziemy się konsekwentnie trzymać.

Na początek trzeba odpowiedzieć sobie na kilka pytań.

Czy chcemy biegać z psem na smyczy/lince? Jeśli tak – czy pies ma biec przy nodze, czy pozwolimy, żeby biegł za nami, czy też chcielibyśmy, aby biegł przodem. Jeśli ma biec przodem – to czy na luźnej smyczy, czy może chcemy by pracował i wspomagał człowieka ciągnąc go podczas biegu.

A może chcemy, aby pies biegł luzem? Jeśli tak – to czy ma się nas trzymać blisko, czy może biegać, węszyć, zajmować się „psimi sprawami” i jedynie pilnować, aby nadążał przy tym za nami.

Jeśli wybieramy tę drugą opcję – bieganie będzie niczym spacer bez smyczy, tylko w szybszym tempie.Ważne, aby pies wracał na zawołanie, ważne, aby biegać po bezpiecznym dla psa terenie (z dala od ruchliwych ulic), w miejscu, gdzie można zgodnie z prawem puścić psa luzem. Wiele zależy tu od charakteru psa – jeśli to pies skupiony na człowieku, pilnujący się – nie powinno być problemu. Do biegu przy nodze można motywować smakołykami, zachęcać słownie.

W przypadku biegania na smyczy – sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana. 

Ja od razu wiedziałam, że chcę, aby Flicka biegła z przodu i mnie ciągnęła. Byłam wręcz przekonana, że „to naturalne” dla psa w typie husky i że tak po prostu „samo z siebie” będzie od początku wyglądało nasze bieganie. Bardzo się pomyliłam! Flicka zamiast biec „normalnie” skakała na mnie rozradowana. Bieg z przodu? Ciągniecie? Ale czego ty ode mnie chcesz – zdawał się mówić mój pies.

Zanim powiem, w jaki sposób można nauczyć psa biegania takiego, jak chcemy, powiem o najważniejszym:
bieganie powinno być dla psa PRZYJEMNE.

W przypadku biegania na uwięzi ważny jest dobór sprzętu. Nie będę się nad tym tu rozwodzić – odsyłam do mojego tekstu na ten temat, który znajdziecie TU.

Jeśli nie zależy nam, by pies biegł z przodu i ciągnął (albo jest to niemożliwe ze względu na gabaryty psa – trudno oczekiwać, żeby chihuahua, choćby najbardziej zapalony do biegu przodem, pociągnął człowieka) – raczej nie powinno być problemu. A psa do treningu można motywować chociażby smakołykami.

I teraz kluczowa sprawa. Jak nauczyć psa ciągnąć podczas biegu?

Po pierwsze – nic na siłę. Po drugie – cierpliwość.

Pies, szczególnie pies miejski, prócz tego, że trenuje i biega (a nawet startuje w zawodach), musi potrafić funkcjonować „w świecie”. Jedną z podstawowych zasad tego funkcjonowania jest umiejętność chodzenia na smyczy. Jak więc dać psu jasny komunikat, żeby wiedział, kiedy może, a nawet powinien ciągnąć? 
Tu pomocny będzie sprzęt. Szelki biegowe zakładamy TYLKO do biegania. Jest to sygnał dla psa, że to nie będzie zwykły spacer i obowiązują inne zasady.

Być może będziecie w gronie tych szczęśliwców, których pies sam z siebie zacznie biec przodem i pięknie pracować, wspomagając biegacza. Wspaniale! Wtedy wystarczy tylko wzmocnić to zachowanie chwaląc psa.

Jeśli pies nie chce biec z przodu – trzeba poszukać sposobu, który go do tego zachęci.

Moim zdaniem absolutnie nie sprawdza się tu motywacja smakołykami – pies biegnący na naprężonej lince, aby dostać nagrodę za właściwy bieg musi poluźnić linkę i „zameldować się” obok nas, aby nagrodę dostać. Można smakołyk wyrzucać przed psa, ale to też powoduje rozproszenie zwierzęcia.

Nie zabieram żadnych smakołyków na trening. Kiedy Flicka wie, że mam coś dobrego, zamiast skupić się na biegu, kombinuje, jak dostać smakołyk – zwykle wtedy upomina się o niego i zamiast biec przodem, biegnie z boku patrząc na mnie błagalnie.

Można na treningi wychodzić z drugą osobą, która będzie biegła przodem i dodatkowo motywowała psa. W takim przypadku trzeba jednak uważać, by nie wpaść w pułapkę tego, że pies ciągnie tylko wtedy, kiedy z przodu będzie drugi człowiek. Dobrze więc od samego początku mieć komendę, która oznacza bieg przodem na naprężonej lince (np. „naprzód”) i powtarzać ją, kiedy pies biegnie tak, jak chcemy.

Można na trening umówić się z drugim psim biegaczem. Idealnie, jeśli psi towarzysz treningu umie biegać i biega przodem. Wtedy nasz pies w naturalny sposób powinien biec obok kolegi (oczywiście wcale nie musi być tak różowo, jeśli psy zamiast biec – zechcą się bawić i nawzajem zaczepiać – wtedy lepiej, by pies, który chętniej biega przodem, biegł ze swoim opiekunem kilka metrów przed nami).

U nas to się okazało najlepszą motywacją: wspólne bieganie z Pauliną i jej psami – Pajką i Korbą (niestety Korba zaginęła latem 2012 roku – nadal jej szukamy). Psy Pauliny już wcześniej biegały, a Flicka zupełnie naturalnie ustawiała się w szeregu z nimi. To uruchomiło w niej też chęć rywalizacji – biegła więc na naprężonej lince.

Oczywiście psa trzeba za właściwą postawę nagradzać. Najlepiej jeśli nagrodą jest pochwała słowna i radość człowieka. Warto – szczególnie na początku – chwalić psa za każdym razem, kiedy biegnie tak, jak sobie tego życzymy. Nawet jeśli to kilkumetrowe zrywy. Dajemy wtedy psu jasny komunikat, o jaki bieg nam chodzi.

Kluczem do sukcesu mogą okazać się też krótkie, szybkie przebieżki. Dobrze przygotować na nie psa komendą (np.: Uwaga!). Biegniemy wtedy np. 50-100 metrów „na maksa”. Na część psów podziała to tak, że też ruszą pędem do przodu. Jeśli tak się stanie – choćby nie wiem jak brakowało nam tchu, trzeba wykrzesać z siebie siły i chwalić psa (Super! Dobry pies!). Jeśli sposób zadziała – warto takie przebieżki kończyć wyraźną komendą (tak jak szkoleniowcy radzą często, by komenda „stój” wyciszała psa, a nie pobudzała, trzeba wymawiać ją inaczej, wydłużając samogłoskę: „stóóóój” – tak samo warto zastosować to tutaj: wydłużone „wooooolniej” będzie przeciwwagą dla dynamicznego „naprzód!”). Takich przebieżek dobrze zrobić kilka podczas treningu.

Trzeba uważnie obserwować psa, aby odgadnąć, co będzie dla niego najlepszą motywacją. 

Dla Flicki dobrym motywatorem jest np. trening w nowym miejscu. Nowa, nieznana jej trasa powoduje, że biegnie chętnie, szybko, ładnie pracuje. Odkryłam to podczas wakacyjnego wyjazdu w rodzinne strony. Najpierw bieganie po Puszczy Bukowej, potem biegowa wyprawa z Gryfina nad jezioro Wełtyń – tempo szybkie, pies szczęśliwy i chętny do współpracy.

Czasem jest tak pięknie, że trzeba się zatrzymać 🙂



JESZCZE O ZASADACH

Kiedy już zdecydujemy, jak chcemy biegać, trzeba przygotować się na kilka rzeczy.

Posikiwanie i węszenie
Jeśli pies biegnie luzem – oczywiście nie ma problemu. Jeśli na smyczy – to nie chcemy, aby przystawał co minutę. Dobrze więc, aby przed treningiem (lub na początku) pies załatwił swoje potrzeby. Jeśli pies chce zbiec ze ścieżki, dobrze w tym momencie zachęcić go słownie do biegu naprzód – z entuzjazmem, samemu też odrobinę przyspieszyć. Złość, zniecierpliwienie, szarpanie sprawią, że pies może zniechęcić się do biegania.

Mijanie psów, rowerzystów, innych biegaczy
Pies nie powinien nikogo zaczepiać w czasie biegu. Trzeba nad tym pracować od samego początku. Dobrze mieć komendę, która da psu wyraźny sygnał, że ma biec, a nie interesować się mijanym „obiektem”. To samo dotyczy innych „rozpraszaczy” – wiewiórek, ptaków, itp.
Oczywiście są sytuacje wyjątkowe – trudno mieć pretensje do psa, jeśli to do nas podbiegnie inny, biegający luzem pies.

Picie z kałuży
To może być uciążliwe, jeśli pies chce się zatrzymać przy każdej kałuży – napić z niej, albo wręcz się w niej położyć, aby się schłodzić. Tu najważniejsze jest – żeby pies się nie odwodnił i nie przegrzał. Jeśli nie chcecie, aby pił z kałuży czy rzeki – miejcie zawsze przy sobie wodę dla psa. Jeśli chcecie aby pił, ale za Waszym przyzwoleniem – warto wykorzystać do tego komendy.

Ja pozwalam Flice na to. Oczywiście nie z każdej mijanej kałuży, ale jeśli widzę, że chce pić, albo powinna się schłodzić. Ona po prostu lubi pić z kałuży, strumyka czy stawu – a że nie ma z tego powodu kłopotów żołądkowych, nie widzę problemu. Dla nas chłodzenie jest bardzo ważne, szczególnie, kiedy biegamy w ciepłe dni. Wtedy staram się tak planować trasę, żeby pies miał możliwość wykąpania się w jakimś akwenie.

***
Tak jak pisałam na początku – nie jestem ekspertem, a to, co wyżej opisałam wynika po prostu z moich codziennych doświadczeń. Jeśli macie problemy, o których nie napisałam – albo może macie jakieś swoje sprawdzone sposoby na bieganie z psem – PISZCIE I DZIELCIE SIĘ!

I – pamiętajcie, z całego powyższego elaboratu najważniejsze jest jedno – BIEGANIE MA SPRAWIAĆ RADOŚĆ – I WAM, I PSU.

KŚ, (fot. Pzp, A. Baczyńska-Kopeć)

>>>ZOBACZ TAKŻE:
Wszystko o bieganiu  z psem