MOIM ZDANIEM: Parkowa paranoja

Szczerze? To mam już trochę dosyć. Właściwie powinnam machnąć ręką, prychnąć, odwrócić się na pięcie. Powiedzieć na odchodne: wsadźcie sobie te swoje parki gdzieś! A wszystko przez warszawski Ogród Krasińskich i projekt zasad korzystania z owegoż.

Do Ogrodu Krasińskich nie jest mi po drodze. Ale nie raz bywałam tam z psem. Zwykle w towarzystwie gości, którzy będąc u nas mieli ochotę pójść na spacer po Warszawie. Wysiadaliśmy więc na stacji metra Ratusz Arsenał i kierowaliśmy się właśnie do parku, a potem dopiero na Stare Miasto.

Teraz park został zrewitalizowany. Super. Pięknie. Wspaniale. Brawo. Skoro nowiuśki park już jest, musi być nowiusieńki regulamin korzystania. A w nim dwie opcje do wyboru: albo zakaz wprowadzania psów, albo tylko w kagańcu i na smyczy. Dwie opcje, bo na razie to jeszcze projekt.

Myślę sobie, że mogła to wymyślić tylko osoba, która albo nigdy psa nie miała, albo szczerze psów nienawidzi, albo się ich boi. Albo wszystko na raz.

Szanowny Urzędniku, który to wymyśliłeś. Moja mama lubi mawiać, że nadgorliwość gorsza od faszyzmu. A mój Michał, czytając ten projekt, miał tylko jedno skojarzenie: Niemcy już kiedyś zamykali parki.

Zgodzę się na smycz, na zakaz łażenia po rabatach, po placach zabaw dla dzieci, straszenia kaczek i czegokolwiek co tam sobie jeszcze żyło będzie. Szanuję to, że ktoś w pocie czoła te rabaty sadzi, pielęgnuje, i nie chce, żeby czy to człowiek, czy to pies, w kwiaty mu się pchał. Kwiaty są po to, aby je podziwiać. I zgoda. Jak mój pies zrobi kupę – posprzątam. I będę bić brawo strażnikom miejskim wlepiającym 500 zł mandatu każdemu prostakowi, któremu po kupę ciężko się schylić.

Ale kaganiec? Tu Szanowny Urzędniku zechciej wrócić, do tego, co mówi moja mama. Proszę zajrzyj też do stołecznego regulaminu utrzymania czystości. Albo wyręczę Cię. Wystarczy jedno zdanie, które tu zacytuję: „Na tereny przeznaczone do wspólnego użytku psy należy wyprowadzać na smyczy, a agresywne nadto w kagańcach.”

Nie mam agresywnego psa. Tak jak wielu innych psiarzy. Smycz to forma kontroli. Bardzo skuteczna. Wystarczająca jak na „parkowe warunki”. Mój pies będąc na smyczy nie wejdzie na rabaty, nie pogoni za kaczką, nie rozpędzi się w zabawie i nie wpadnie na plac przeznaczony dla dzieci. A jak zrobi kupę, to po nim posprzątam.

Drogi Urzędniku, a może zaproszę Cię na spacer z psem? Pies będzie na smyczy. Przejdziemy się po parku. Dowolnym. Nawet, jeśli łaskawie pozwolisz, po Ogrodzie Krasińskich. Pokażę Ci, że pies nie jest potworem, którego najlepiej zamknąć w klatce, a jeśli wypuścić – to tylko na krótkiej smyczy i obowiązkowo w kagańcu. Może przekonam Cię też, że właściciele psów nie są wariatami, których należy izolować od „normalnej” reszty społeczeństwa.

Ale jeśli Szanowny Urzędniku uwielbiasz zakazy, to wiesz co? Ja Ci podpowiem. Należy zakazać wstępu do parku kobietom w szpilkach (nie daj Boże poryją te świeżutkie, zrewitalizowane ścieżki). I młodzieży w glanach (zadepczą wszystko jak nic). Rowery oczywiście też odpadają. I staruszki z laseczkami. Dzieci naturalnie też (hałasują, biegają, kaczki wszystkie wypłoszą)… A tak właściwie, to co będziesz się Drogi Urzędniku ograniczał! Niech zakaz będzie całkowity! Park tylko dla Parku, Ogród dla Ogrodu. Koniec. Kropka.

W sprawie projektu zasad korzystania z Ogrodu Krasińskich trwają konsultacje. Każdy może wziąć w nich udział: KONSULTACJE SPOŁECZNE

Katarzyna Świerczyńska
fot. Iwona Stepajtis, zwierzakompstryk.pl 

>>>ZOBACZ TAKŻE:
Co ma sanepid do psa w restauracji