Blog Day i marmoladki jabłkowe, czyli tym razem o jedzeniu

31 sierpnia to Dzień Blogera. I jest taki ładny zwyczaj (odkryłam go dziś!), że poleca się 5 blogów. A żeby nie było zbyt łatwo, muszą to być blogi tematycznie nie związane z tym własnym. U mnie wybór jest prosty: blogi o jedzeniu! A skoro będzie o jedzeniu, to na deser dam Wam przepis na marmoladki jabłkowe.

1. JADŁONOMIA
Od dawna mój numer jeden wśród kulinarnych blogów. Autorka z roślinami potrafi chyba zrobić wszystko. Jej blog to doskonałe źródło inspiracji kulinarnych. Regularnie przyrządzam domową nutellę i krem czekoladowy według jej przepisu. Polecam, polecam i jeszcze raz polecam. Także mięsożercom.

2. MINTA EATS
Miałam swego czasu przyjemność pracować w jednej redakcji z autorką bloga. Niemal każdego dnia przynosiła do redakcji ciasto. Ech, było słodko… Kojarzyła mi się więc Małgosia z tymi muffinkami i innymi słodkościami, aż nie zajrzałam na jej bloga. A tam – wcale nie za słodko, za to kolorowo, pięknie, prosto.

3. WHITE PLATE
Nie sposób pominąć bloga Elizy Mórawskiej w tym zestawieniu. Czytam i zachwycam się od dawna. Rzetelne przepisy, wspaniałe zdjęcia. Mniam!

4. BELGIA OD KUCHNI
Blog głównie o jedzeniu, ale nie tylko. Mi polecił Michał, bo autorką jest jego szkolna koleżanka, która mieszka teraz w Belgii. Wprawdzie autorka bardziej aktywna jest na facebookowym fanpejdżu niż na samym blogu, ale w sumie to żaden kłopot. Wystarczy polubić.

5. PERFETTO
Męski akcent na koniec zestawienia. Bo jedzenie to także patrzenie – uwielbiam patrzeć na perfettowe zdjęcia. A na nich – piękne miejsca, piękne jedzenie. Mistrzowsko!

Marmoladki jabłkowe.

No, to teraz coś ode mnie.
Przepis na marmoladki jabłkowe znalazłam dawno temu w jednej z książeczek kulinarnych dodawanych do jakiejś gazety (nie mogłam znaleźć w bałaganie moich kucharskich książek i czasopism – uzupełnię więc źródło przepisu przy okazji). Z miejsca się zakochałam. A ponieważ pierwsze antonówki już są na bazarkach, to pewnie niedługo zrobię. Swego czasu namiętnie fotografowałam jedzenie i ten dzisiejszy przepis postanowiłam wybrać, przeglądając te moje stare fotki. Padło na marmoladki, bo zdjęcie robione jeszcze wtedy, kiedy mój Dziadek żył. U niego (i u Babci, której już wtedy nie było) na balkonie. Na babcinej serwetce, ze staroświecką szklaneczką herbaty. A i same galaretki bardzo staroświeckie….

Potrzebne będą:
kwaśne jabłka (ja zawsze robię z antonówek),
cukier,
cytryna,
odrobina oleju.

Jabłka obrać, wykroić gniazda nasienne. Owoce pokroić w kostkę i wrzucić do rondla. Można dolać odrobinę wody, aby się nie przypaliły i gotować, aż się rozpadną. Wtedy przetrzeć (albo zmiksować), aby otrzymać gładki mus.
Wziąć szklankę (filiżankę, kubeczek, łyżkę) do odmierzania musu i cukru. Zasada jest prosta: na każde cztery szklanki musu – trzy szklanki cukru. Dodać sok i skórkę otartą z cytryny. Wymieszać w rondlu i pomału smażyć aż zgęstnieje. Zwykle około dwóch godzin.
Gorącą, jabłkową masę trzeba wylać do wysmarowanej (delikatnie) oliwą płaskiej brytfanki i odstawić do stężenia. Kiedy ostygnie i stężeje – kroić w kosteczkę, a każdy kawałek jeszcze potem obtoczyć w cukrze. Odstawić, aby dobrze obeschły. Marmoladki można przechowywać kilka miesięcy w szczelnych pojemniczkach.
Smacznego!