Nina Kowalska przeżyła chwile grozy, kiedy kierowca warszawskiej linii 167 zamknął drzwi autobusu. Ona wsiadła, a jej pies – golden retriever Cosmo – został na zewnątrz.
Zdarzenie miało miejsce 5 grudnia. – Była godzina 13.55. Wsiadałam do autobusu na przystanku Osiedle Wolska w kierunku Chomiczówki. Cosmo jest psim terapeutą i jechaliśmy na dogoterapię – opowiada Nina. Wsiadła drugimi drzwiami, jej pies też już był jedną łapą w środku i – jak relacjonuje Nina Kowalska – w tym momencie kierowca zamknął drzwi. – Cosmo wystraszył się, cofnął i został na zewnątrz. W oczach miał przerażenie – mówi.
Z pomocą ruszył jeden z pasażerów. – Próbował na siłę otworzyć drzwi, ale przytrzasnęły mu rękę. W tym momencie usłyszeliśmy, że kierowca zmienia bieg, że chce ruszyć. Pasażer pociągnął za smycz i obroża zsunęła się psu z szyi. Całe szczęście, że miał ją tego dnia luźno zapiętą! Inaczej mógłby się udusić! Mimo, że drzwi przycięły temu panu rękę, kierowca ich nie otworzył. Myśleliśmy, że czujki zareagują i drzwi się otworzą, ale nie. Uchyliliśmy jakoś siłą jedno skrzydło drzwi i Cosmo wskoczył do środka. Nawet nie chcę myśleć, co mogłoby się stać! Ja sama mam chore serce i bardzo źle znoszę takie sytuacje – mówi Nina. Jest przekonana, że kierowca widział psa, a mimo to nie zareagował. Jeszcze tego samego dnia napisała do ZTM skargę.
Magdalena Potocka z warszawskiego ZTM potwierdza, że skarga wpłynęła i że w sprawie zostanie przeprowadzone postępowanie wyjaśniające. – Przede wszystkim pragnę podkreślić, że jest nam bardzo przykro z powodu tego, co się stało. Co do zachowania kierowcy – jeżeli widział całą sytuację – jest ono niedopuszczalne. Rolą osoby prowadzącej pojazd jest m.in. zapewnienie pasażerom możliwości bezpiecznego wejścia i wyjścia z pojazdu – mówi.
W Warszawie psy w komunikacji miejskiej to częsty widok. Mogą podróżować za darmo, powinny jednak być na smyczy i w kagańcu, a opiekun winien mieć przy sobie książeczkę z ważnym szczepieniem przeciwko wściekliźnie. Niedawno głośno było o psie, który został na peronie metra, podczas gdy jego pani wsiadła trzymając smycz. Drzwi się zamknęły, pociąg ruszył i zatrzymał się dopiero na kolejnej stacji. Na szczęście pies wyswobodził się z obroży i cały wrócił do właścicielki.
Magdalena Potocka podkreśla, że najbezpieczniejszym sposobem podróżowania z psem jest wprowadzenie zwierzęcia do pojazdu w pierwszej kolejności lub tuż przy nodze. – Czyli najpierw pasażer wprowadza lub wstawia psa, a sam wsiada w następnej kolejności. Wówczas nie ma możliwości, aby została przycięta smycz, a zwierzę zostało na zewnątrz. Smycz jest zbyt cienka, aby zareagowały na nią czujniki w drzwiach i nie doszło do ich zatrzaśnięcia – tłumaczy.
ZTM ma 30 dni na rozpatrzenie skargi Niny Kowalskiej.
(fot. arch. N. Kowalskiej)
>>>ZOBACZ TAKŻE:
Koszmar z happy endem