Zacznę tak: dawno nie miałam takich zakwasów! Flicka też. Ale było warto. Dog Orient w Tomaszowie Mazowieckim zaliczam do najfajniejszych psich imprez tego roku.
To był ostatni z cyklu tegorocznych „dogorientów”. Dla mnie i Flicki to także ostatni wspólny start w tym roku. 23 listopada, punktualnie o godz. 10.00, sprzed tomaszowskiej Szkoły Podstawowej nr 7 na trasę wyruszyło ponad 80 osób z psami. Uwielbiam początek biegu. Lekkie zamieszanie, podekscytowanie psiaków, szybkie tempo, bo Flicka wspaniale pomaga.
Tradycyjnie już cała trasę pokonywałyśmy wspólnie z Pauliną i Pajką. Twardo założyłyśmy, że nie poddajemy się „owczemu pędowi”. Że jeśli skręcamy w jakąś ścieżkę, to dlatego, że same jesteśmy tego pewne, a nie, że ktoś przed nami tam poszedł. Na poprzednich edycjach rajdu zawsze takie rzeczy kończyły się dla nas stratą czasu i pogubieniem. Drugie założenie – jeśli nie jesteśmy pewne, unikamy skrótów i lecimy „prostszą” trasą, nawet jeśli oznacza nadrobienie dystansu. Wiem, wiem – pewnie niektórych taka taktyka dziwi, ale z nawigacją i czytaniem mapy jest u nas raczej krucho. A biegać lubimy, więc możemy sobie nadrabiać kilometry (w granicach rozsądku oczywiście;))
Ja byłam zachwycona trasą. Początek nad Pilicą, dużo biegania po lesie, ale też przez tereny tomaszowskich kopalni piasków kwarcowych. Rozległe połacie piachu (a raczej błota) robiły wrażenie, a bieganie po piasku skończyło się wspomnianymi już zakwasami. Oczywiście nie obyło się bez niespodzianek. Aby odbić perforator na karcie startowej przy punkcie kontrolnym nr 3, trzeba było wczołgać się do niewielkiej jaskini… Z kolei odnalezienie PK 5 dla mnie i Pauliny skończyło się sporą stratą czasu. Cóż, pogubiłyśmy się na skrzyżowaniach leśnych ścieżek, ale po odszukaniu punktu ruszyłyśmy do przodu, aby nadgonić stracony czas. Flicka i Pajka pięknie biegły, więc nie było kłopotu.
Flicka postanowiła nie zniżać się do poziomu czołgania po grocie i czekała na zewnątrz |
Sporo, hm… emocji dostarczył mi PK 9, który znajdował się w bunkrze w Jeleniu. Schron, to schron… A organizator, Mariusz Kostrzewa, na odprawie mówił, że punkt znajduje się w środku. Przed schronem stali już inni uczestnicy rajdu. Ktoś powiedział, że w środku jest szkło, więc lepiej iść bez psów. Wzięłam więc nasze karty startowe, a Paulina została z psami. Pewnie gdybym interesowała się historią, wiedziałabym w co się pakuję. Że to nie jakiś tam sobie schron, tylko ponad 350-metrowy „potwór”, który został wybudowany przez hitlerowców po to, żeby pomieścić pociąg. Bunkier okazał się lekko zakręcający. To oznaczało, że kiedy weszłam w głąb, nagle pochłonęły mnie egipskie ciemności. Świecenie telefonem dało tyle, że widziałam… telefon. Kiedy zaczęłam już czuć się mocno nieswojo (i gorączkowo zastanawiać się – jak mam znaleźć ten cholerny punkt, skoro nie widzę nawet czubka własnego nosa), zobaczyłam niewielkie wyjście z boku schronu. Z ulgą wyszłam na zewnątrz i dopiero wtedy zobaczyłam jak długa jest budowla. Ruszyłam wzdłuż. Jakiś zawodnik podpowiedział (dziękuję!), że punkt jest w kolejnym bocznym wejściu.
Pełne skupienie, czyli planujemy trasę do kolejnego punktu |
Potem postanowiłyśmy nie biec skrótem przez las, ale dobiec do torowiska główną drogą, aby dalej zaliczyć ostatni punkt. Nadrobiłyśmy dystansu, a zawodnicy, którzy byli za nami, wysunęli się na przód. W efekcie czekał nas emocjonujący finisz i ściganie na ostatnich metrach. Wpadłyśmy na metę w kilkusekundowych odstępach w kolejności: Kasia Sikora ze Strzałą, ja z Flicką, Agnieszka Giza z Perunem, Paulina Pyrowicz z Pajką. Tym samym zajęłyśmy z Flicką II miejsce w kategorii kobiet.
Najlepsi panowie – Marek Dzięgielewski z Magią i Jan Goleń z Białą wbiegli na metę ponad godzinę wcześniej. Najlepsza w kategorii rodzin okazała się Wataha 3 wilki – czyli Agata Włodarczyk, Przemek Bucharowski i Diuna (fajnie!)
Dokładne wyniki znajdują się TU.
Minusy tej imprezy? Nie było! Jestem pełna podziwu dla organizatorów i niezwykle gościnnego Tomaszowa. Naprawdę doceniam (i nie tylko ja), że mogliśmy po rajdzie schronić się w miejscowej szkole, a zakończenie imprezy było na sali gimnastycznej (tak, tak – weszliśmy tam wszyscy z pieskami!). Nie bez znaczenia jest też to, że impreza była darmowa. Dla nas to więc tylko koszt dojazdu. Byłam zachwycona frekwencją, także samych mieszkańców Tomaszowa. Naprawdę miło patrzeć na tak liczną, psiarską grupę entuzjastów.
A na koniec moja mała impresja filmowa z rajdu.
Zachęcam jeszcze do przeczytania relacji innych uczestników:
Joli Kijewskiej na Doglife.pl
Janka Golenia na Festiwalbiegowy.pl
fot. Przemek Bucharowski, Piotr Siliniewicz
>>>ZOBACZ TAKŻE
Wszystko o bieganiu z psem