Sytuacje, momenty. Takie okruszki. Czasem śmieszne, czasem trochę straszne, innym razem smutne. Szkoda, żeby przepadły, postanowiłam więc je zapisywać i co jakiś czas publikować. Na początek garść okruchów z dwudniowej podróży Szczecin-Warszawa-Szczecin.
Kupa po poznańsku
Flicka potrafi przejechać w pociągu kilkanaście godzin. Trasa Szczecin-Warszawa to teoretycznie pestka. Tym razem było inaczej. W Poznaniu, na dwie minuty przed odjazdem, pies wstał i zaczął popiskiwać. W jej przypadku oznacza to, że ciśnie mocno. Chwyciłam torby i wyleciałam na peron. Kiedy Flicka załatwiała się na najbliższym skrawku trawy, ja kontemplowałam odjeżdżający właśnie pociąg.
(Oczywiście nie ma tego złego… Dojechałyśmy do stolicy dwie godziny później, a czekając na pociąg mogłam trochę pooswajać Flickę z maszynami czyszczącymi, bo akurat dwa takie straszydła jeździły po poznańskim dworcu)
Uważaj na pieska
Trasa Poznań-Warszawa. Mamy miejscówkę w przedziale, gdzie siedzi mama z dwójką dzieci. Chłopiec skacze po wszystkich i wszystkim.
Mama: – Piotruś, uważaj! Nadepniesz pieskowi na łapkę i… (przeciętna mama mówi w tej sytuacji: „piesek cię ugryzie”, a tymczasem…) piesek będzie bardzo płakał.
Toaletowe kłamstwo
Toaleta na Dworcu Centralnym w Warszawie. Jakoś po 22.00. Wchodzę z Flicką.
Jakaś pani przed lustrem smaruje korektorem pryszcze:
– Z psem do toalety? – zagaduje.
– A w czym problem? – pytam.
– Nie wolno przecież.
– Dlaczego?
– Takie są przepisy.
– Pracuję w sanepidzie i nie ma przepisów, które zabraniają – wypaliłam (wiem, za to kłamstwo będę smażyć się w piekle, ale byłam bardzo zmęczona i chciałam zakończyć bezsensowną dyskusję).
– Niech pani nie kłamie! Gdyby pani pracowała w sanepidzie, to nigdy by pani nie wprowadziła psa do toalety!
– Bo?
– Bo to jest OBRZYDLIWE!
– A co miałabym z psem zrobić?
– Przypiąć gdzieś…
Nie chciało mi się dalej gadać. Obrzydliwie weszłam do toalety. Pani w tym czasie poleciała na skargę. Kiedy wyszłam, zakomunikowała:
– Udało się pani, bo wyjątkowo wyrozumiała obsługa dziś jest na zmianie…
Na miękkim
Podróż oznacza zwykle spanie na twardym. Na kocyku wprawdzie, ale kocyk leży na twardej podłodze (nie jak w domu, na kanapie).
Tym razem Flicka powiedziała: dość! Po wejściu do przedziału powrotnego pociągu bez zbędnych ceregieli jednym susem wskoczyła na siedzenia (nie muszę chyba dodawać, że również bez ceregieli, została wygoniona na podłogę)
Ładne to!
Pociąg Warszawa-Szczecin. Wchodzi konduktor.
– O! Co przedział, to pies! (odwraca się w kierunku kolegi, który jest kawałek dalej) Ty! Tu jest najładniejszy!
– Widziałem, husky tam jest – odkrzykuje kolega.
– Nie wiem co to jest, ale strasznie to ładne!
fot. dogografia.eu
Podziwiam Twój spokój w związku z sytuacją w Poznaniu – ja zawsze strasznie denerwuję się wszelkiego rodzaju terminami i okropnie nie lubię się spóźniać, więc patrzenie na mój odjeżdżający pociąg było by dla mnie okropnie stresujące, chociaż przecież nic nie mogłabym na to poradzić.
A mama w pociągu do Poznania – super! Uwielbiam rodziców, którzy uczą swoje dzieci, że zwierzęta też mają uczucia i nie należy ich krzywdzić, zamiast po prostu straszyć pogryzieniem.
Biłam się z myślami, co robić. Wiedziałam jednak, że jeśli naprawdę jej się chce, do Warszawy nie wytrzyma. A jednak lepiej koczować w Poznaniu na nowiutkim dworcu na wypasie, niż w jakiejś pomniejszej mieścinie 🙂 Na szczęście nie jechałam na żadne służbowe spotkanie, więc nigdzie się nie spóźniłam.
Haha, może mamusia była spokojna, że piesek się tylko popłacze, bo Flicka miała kaganiec? Jeśli nie, to tej pani mamie oddaje wszelkie honory 🙂
Super cykl. Poproszę przywrócić do życia również te dawne wpisy z „Na smyczy”, niech mają drugie życie, bo wszystkie są cudowne 🙂
Miała kaganiec, he he 🙂 Ale zwykle nawet jak ma, to mówią „bo ugryzie”.
Miło, że ktoś jeszcze pamięta „Na smyczy” 😉 W sumie chyba za czasów tamtego bloga się poznałyśmy? Właśnie od dawna myślałam, nad tym, jak takie historyjki wpleść w tego bloga i w nocy podczas podróży pociągiem tak mnie olśniło 😀 A przywrócenie dawnych tu – superpomysł! Tak zrobię 🙂
„podstawowe zasady higieny są takie, że jak się wchodzi, to się puka!” 🙂 Fajny, lekki tekst!
Co do obrzydliwości, to mój instruktor nauki jazdy twierdził, że taka jest kąpiel z psem w morzu. Jego zdaniem to tak, jakby psa wpuścić do kąpieli w wannie i to niehigieniczne. Odchody ptaków, ryb, śmieci i inne zanieczyszczenia pewnie mu nie przeszkadzają, ale pies owszem 😛
hahhah ta poznańska kupa jest najlepsza 🙂 jak jezdze z psem na tej trasie to juz uznalismy ze Poznan to taka nasza toaleta dla psa 😀