Założę się, że jak każdy psiarz, masz w zanadrzu jakąś anegdotę związaną… z kupą. Kupa w dziwnym miejscu, albo – moje „ulubione” – zapomniałam woreczka! Nasz numer jeden to dwójka kilka metrów od radiowozu, zero woreczków i nic w zasięgu wzroku, czego można użyć do sprzątania.
To miał być tekst o tym, że trzeba sprzątać po psie. Ale przecież Ty o tym doskonale wiesz. Więc będzie śmiesznie, trochę strasznie, po prostu życiowo.
Shit happens, wiadomo. Flicka zwykle kulturalnie szuka kawałka zielonego, ale raz, bez żadnego ostrzeżenia, tak po prostu, zrobiła kangura na środku deptaka w berlińskim Spandau, pomiędzy restauracyjnymi ogródkami pełnymi ludzi. Pewnie jesteś w stanie sobie wyobrazić to koszmarne uczucie, kiedy tak stoisz na środku chodnika i na oczach wszystkich czekasz, aż pies skończy 😀
Woreczki na odchody mamy przy sobie zawsze. No… prawie zawsze. Bo weźmiesz inną kurtkę, inną torebkę, bo zapomnisz, albo weźmiesz za mało.
Na oczach władzy
To teraz wyobraź sobie, że idziesz z dwoma psami, po długim leśnym spacerze wchodzisz na osiedle, pięknie skoszony trawnik a obok, na ulicy, radiowóz i przy nim trzech policjantów. Nie masz żadnego woreczka, bo PIĘĆ już wykorzystałeś (pies naszej sąsiadki w emocjach potrafi zaszaleć w tym temacie;)), ale jesteś spokojny, bo przecież oba psy dawno załatwione. No niestety. Zrobił mi to mój własny pies. A ja nic, zero. Ani woreczka, ani chusteczki, ani nic w zasięgu wzroku, czego mogłabym użyć do posprzątania. Panika, rozpaczliwe poszukiwania, ale patrzę na tych policjantów, a oni… zupełnie niezainteresowani, zajęci jakimiś kwitami. Poszliśmy jakby nigdy nic zostawiając dowód zbrodni, ale emocje sięgały zenitu (bo może tylko udają, że nie widzą i zaraz usłyszę – 500 zł się należy!). Wróciłam posprzątać na wieczornym spacerze.
Nie rób tego liściem
Co robisz, jak zapomnisz woreczka, a jesteś w miejscu, gdzie po prostu nie ma innej opcji – MUSISZ posprzątać? U mnie było już chusteczką, kartką, było przenoszenie patykami do najbliższego śmietnika i najbardziej traumatyczne w skutkach (never ever again!) sprzątanie wielkim liściem zerwanym na klombie obok. Oszczędzę szczegółów, w każdym razie liść się połamał w trakcie. Kilka razy prosiłam w pobliskim sklepie o jakikolwiek woreczek. Idealnie, jak w zasięgu wzroku jest inny psiarz, który może cię poratować.
A ty? Masz jakieś swoje „gówniane anegdotki”?
Ja w każdym razie życzę Tobie i sobie, aby nigdy nie zabrakło nam w najmniej oczekiwanych momentach sprzętu do sprzątania 🙂
Tekst powstał we współpracy ze sklepem AlleZoo. A do sesji wykorzystałam ekologiczne worki na psie odchody Chico.
Fot. Robert Stachnik