Bydgoszcz Główna (fot. Pzp) |
Jednodniowa podróż do Bydgoszczy przybiła mnie bardzo. Czułam się jak kosmitka, dziwadło, wariatka, która śmie w ogóle pytać, czy może wejść gdziekolwiek z psem. Albo, o zgrozo, wchodzi sobie bez pytania.
Ale od początku. Mój wyjazd do Bydgoszczy był krótki. Jedno spotkanie i do domu. Na takie wyjazdy, jeśli rozmówcy nie mają nic przeciwko, często zabieram Flickę. Nie miałam wiele czasu na chodzenie po mieście. Kilkadziesiąt minut przed spotkaniem, półtorej godzinki po. Wystarczyło, żeby przejść ulicami Dworcową i Pomorską. Po spotkaniu chciałam zjeść obiad. Właściwie to nie chce mi się wymieniać wszystkich lokali, do których nie mogłam wejść z Flicką, bo i po co? Właściciel ma prawo sobie nie życzyć. Trudno.
Napiszę o dwóch miejscach. Na dworcu kolejowym Bydgoszcz Główna, a dokładnie w tunelu podziemnym prowadzącym na perony. Chciałam kupić coś do przegryzienia na podróż, bo jakoś tak mam, że jak pociąg rusza, natychmiast robię się głodna. W tunelu zobaczyłam sklep „spożywczo-przemysłowy” i salonik prasowy Relay. Wybrałam sklepik – nie do końca miałam ochotę na słodycze z saloniku. Sklepik – mała klitka, zastawiona ladami. Nic „na wierzchu”. Nie zdążyłam dzień dobry nawet powiedzieć, kiedy ekspedientka się wydarła. Dosłownie. Krzyczała tak, że pewnie pół Bydgoszczy ją słyszało. – Gdzie mi tu pani włazi z psem! Jeszcze takim dużym! Do supermarketu pani też z psem wchodzi?! Mały sklepik, to ludzie myślą, że wszystko wolno! Jak do siebie włażą! – wrzeszczała. Nic nie powiedziałam. Po prostu wyszłam. Było mi już wszystko jedno. Niech będzie więc jakiś wafel czy baton z Relay’a.
Do Relay’a weszłam pewnie. Bo przecież nie raz wchodziłam z psem do wszelakich saloników prasowych. Także do Relay. Wtedy ekspedientka ruszyła do boju.
– Dlaczego pani mi tu z psem weszła? Tu są artykuły spożywcze, proszę pani! – oznajmiła (nie muszę chyba tłumaczyć, że owe artykuły spożywcze to batoniki, wafelki i gumy do żucia).
– Myślałam, że do salonów Relay można wchodzić z psami… – próbowałam podjąć dyskusję.
– Nie proszę pani! Do sklepu spożywczego pies wejść nie może, chyba że to pies przewodnik. Takie są przepisy! – z emocji aż zza lady wyszła. Ja też wyszłam, bo nie miałam siły i ochoty na dyskusje o przepisach.
Weszłam na niewielką halę dworca. Okazało się, że tam też jest… salon Relay. Z przekory i ciekawości postanowiłam spróbować. Tym razem pan – prócz miłego dzień dobry, nie powiedział nic. Bez problemu zrobiłam zakupy. Przechodząc obok podziemnego Relay’a nie omieszkałam zakomunikować, gdzie zrobiłam zakupy. Huk pociągu zagłuszył słowa ekspedientki, więc nie wiem, co mi odpowiedziała.
Nie byłabym sobą, gdybym nie sprawdziła… Po przyjeździe natychmiast wysłałam maila do firmy HDS Polska, do której należy Relay. Z jednym pytaniem – czy do salonów Relay można wejść z psem? Odpowiedź przyszła błyskawicznie. Krótka i konkretna: „Zapraszamy, można wejść z psem :)”.
Szkoda, że tej wiedzy, a przede wszystkim zwykłej, ludzkiej życzliwości zabrakło ekspedientce, która przecież też pracuje na wizerunek firmy. Szkoda, bo jeśli kiedykolwiek będę miała wybór, zrobię zakupy w innym salonie niż Relay. I jeszcze jedno. Jeśli pani z bydgoskiego saloniku kiedykolwiek przeczyta ten tekst, zachęcam, żeby zajrzała do mojej rozmowy z rzecznikiem sanepidu, która jest między innymi o tym, że do sklepu spożywczego można wejść z psem (rozmowa jest TU).
Na koniec akcent pozytywny, żeby nie było, że tylko narzekam. Obiad w Bydgoszczy w końcu udało mi się zjeść. Ogromnie dziękuję uśmiechniętej pani z Pierogarni Bydgoskiej przy ulicy Dworcowej 37. Za gościnę, życzliwość i najlepsze pierogi ze szpinakiem, jakie jadłam (dobrze, że namówiła mnie Pani na wzięcie dużej porcji;)).
Katarzyna Świerczyńska
>>>ZOBACZ TAKŻE:
Nie dla psa sklep kibica