Jak to na Mistrzostwach było…

Czwarte miejsce na Mistrzostwach Polski Psich Zaprzęgów w canicrossie kobiet. Dałyśmy z Flicką z siebie wszystko. Do brązu zabrakło 11 sekund. I dużo, i mało…

8-9 listopada, Witów w gminie Piątek. Mistrzostwa Polski Psich Zaprzęgów w warunkach bezśnieżnych. To był nasz najważniejszy start zaplanowany na ten sezon. Wszystkie inne były po to, żeby się przygotować – a przede wszystkim zdobyć licencję zawodnika Polskiego Związku Sportu Psich Zaprzęgów i jeszcze przed Mistrzostwami Polski (MP) wystartować w jednych zawodach w ramach Pucharu Polski (PP jest tylko dla zawodników z licencją). To wymogi, które narzuca regulamin – bez ich spełnienia nie można wystartować na MP.

Formalności udało się załatwić. Do Witowa jechałam walczyć o miejsce na podium. Zawody były tradycyjnie dwudniowe – dystans dla canicrossu 4300 m.

I w sobotę i w niedzielę start był masowy. Dużo szybsze od nas Weronika Jurek z UKS „Sokolik” i Joanna Kubiczek z KSPZ „Grey” szybko zyskały przewagę. Wiedziałam, że mogę walczyć jedynie o brąz. Flicka w sobotę biegła niezbyt dobrze, szczególnie w drugiej części dystansu. Była rozkojarzona, oglądała się za siebie (ach, ten przystojniak Runner ;)). Jolanta Kałat z KSiP „Zorza” deptała nam po piętach. Tuż za nami biegła też nasza klubowa koleżanka z KS „Alaska” – Monika Jakubaszek z Runnerem. Dosłownie na ostatnich metrach Jola Kałat wyprzedziła nas o półtorej sekundy.

Start masowy canicrossu kobiet.

Wiedziałam, że drugiego dnia muszę zrobić wszystko, żeby Joli uciec, bo w bezpośredniej walce na ostatnich metrach Flicka nie ma żadnych szans z silnym i szybkim eurodogiem. Nie udało się i czekała nas powtórka z soboty. Kilkadziesiąt metrów przed metą Jola włączyła psie turbodoładowanie i przekroczyła metę jako trzecia za Joanną Kubiczek i bezkonkurencyjną Weroniką Jurek. W sumie – łącząc czasy pierwszego i drugiego dnia, Jola wyprzedziła nas o 11 sekund. Monika z Runnerem była piąta.

W niedzielę Flicka biegła świetnie. Praktycznie całą trasę dobrze pracowała. Trasa była malownicza, ale biegowo niełatwa – kilka odcinków po grząskim piachu albo po śliskim błocie dało w kość. Na mecie miałam jednak poczucie, że pobiegłyśmy na maksimum naszych możliwości – i to jest najważniejsze.

Owszem, mogłabym zastanawiać się, jakby to było, gdyby przynajmniej jednego dnia start nie był masowy – a co minutę. Żeby każda z nas biegła „na własny rachunek”, bez bezpośredniej rywalizacji na finiszu. Takie gdybanie jednak nie ma sensu. Dziewczyny po prostu były lepsze. Za to Flicka była pierwszym północniakiem na mecie 🙂 Mistrzyni i pozostałe medalistki biegły z wyścigowymi kłapouchami.

Przy okazji gratuluję zawodnikom z KS „Alaska”, którzy na MP stanęli na podium: Łukaszowi Rakowskiemu i Bartkowi Sobeckiemu, którzy zajęli w canicrossie kolejno drugie i trzecie miejsce, oraz Milenie Jezierskiej, która zdobyła brąz w bikejoringu. Męska sztafeta canicrossowa Alaski (Bartek, Mariusz Kostrzewa i Łukasz) również wywalczyła brąz.

Justyna Gettel i jej czteropsi rydwan z Ziomkiem na czele.
Podziwiam wszystkich, którzy startują na jakichkolwiek „urządzeniach kołowych”.
Ja bym taki start zapewne zakończyła na pierwszym drzewie 😉

Podsumowując Mistrzostwa Polski muszę bardzo podziękować kilku osobom:
Po pierwsze Michałowi – za wielką cierpliwość (i specyficzne, bardzo Michałowe wsparcie;)), Gosi Em – za to, że zrywała się bladym świtem, żeby pomóc mi w treningach, Gosi i Sybi – za wspólne bieganie po gryfińskich ścieżkach, Andrzejowi Szachowi z Cypem i Bakiem – za rewelacyjne treningi przed Mistrzostwami no i wspólną podróż, Justynie i Konradowi – za królewskie spanie w busie, całej ekipie z KS „Alaska” – bo fajnie być częścią drużyny, trenerowi Kamilowi Krauze z Kancelarii Sportowej Staszewscy – bo to jemu zawdzięczam ogromny postęp w wynikach biegowych w ciągu zaledwie jednego roku. Dziękuję też tym wszystkim, którzy trzymali za mnie kciuki 🙂 Bez Was wszystkich nie byłoby to możliwe.

A teraz czas na odpoczynek (dużo odpoczynku!), podsumowania i plany na następny rok.

A poniżej filmowe wspomnienie zawodów autorstwa Krzysztofa Janowskiego (Filozofa). Start canicrossu kobiet zaczyna się od 8 minuty, a dalej widok z kamerki, z którą biegła Monika Jakubaszek (ale jeśli chcecie zobaczyć starty wielopsich zaprzęgów, koniecznie obejrzyjcie film od początku).

Zdjęcia: Piotr Stryjecki, Sleddog Sport Photography (Anna Kawala)

4 Comments on “Jak to na Mistrzostwach było…”

  1. Zastanawia mnie jak to w ogóle wygląda z tymi psami?
    Bardzo liczy się rasa i ona decyduje o zwycięstwie, czy jednak podstawa to trening?

    Jakich ras jest najwięcej na tego typu zawodach?

    Mam owczarka niemieckiego długowłosego – nie wybieraliśmy go do canicross, ale fajnie byłoby spróbować. Jest bardziej z eksterieru niż użytków + ten długi włos 😉
    Może być ciężko – czy widziałaś takie psy na zawodach?

    1. Na pewnym poziomie rasa z pewnością ma znaczenie. Najwięcej na zawodach jest wyścigowych mieszanek (eurodogi) i psów północy. Północniaki są wolniejsze, niż eurodogi (są z natury wytrzymalsze na długich dystansach) – dlatego na dużych zawodach, jeśli masz północniaka z rodowodem są organizowane osobne klasy dla „wszystkich ras” i właśnie dla psów północy. Canicross jest jednak o tyle fajną dyscypliną, że bardzo dużo zależy tu również od człowieka. Ja uważam, że jeśli bieganie wam obojgu sprawia przyjemność, to nie ma się co zastanawiać 🙂 Czy widziałam owaczarki na zawodach? W tym linku jest odpowiedź 🙂 https://www.facebook.com/SleddogSportPhotography/photos/a.479498468774191.109337.479458058778232/802619886462046/?type=1&theater

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *